rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do strony głównej

SZCZĘŚCIE MAŁGORZATY

Blmalg2.jpg (35266 bytes)

   

Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.

2 Kor 12,10

Każdy święty jest po trosze szaleńcem Bożym. Tyle, że w różnym kontekście rozgrywają się te szaleństwa. Pozornie szalone słowa św. Pawła mogłaby z pewnością powtórzyć bł. Małgorzata z Castello. Miała do tego wyjątkowe prawo.

    Urodziła się w 1287 roku w Metoli (Italia). Jej życie było jednym wielkim pasmem okrucieństw losu. Nie tylko losu, również i ludzi. Ojciec – znakomity żołnierz i strateg, dowódca wojskowy republiki Trabarii, oczekiwał naturalnie syna, dziedzica i następcy. Urodziła się dziewczynka. Na domiar złego – niewidoma i wyjątkowo brzydka. Była karliczką z dużym garbem i krótszą prawą nogą. Nie mogło wydarzyć się nic gorszego. Okazało się, że przekracza to siły ojca. Jej matka, Donna Emilia nie należała z pewnością do kobiet całkowicie pozbawionych uczuć macierzyńskich. Przeważył jednak respekt dla męża. Postanowiono więc całkowicie Małgorzatę odizolować od świata. Na szczęście zamkowy kapelan zadbał o to, by dziewczynka została ochrzczona.

    Gdy trochę podrosła, kapelan opowiadał jej o Bogu, o cierpieniach jakie znosił Chrystus z miłości do ludzi, o tych, którzy starają się odpłacić Mu za to znosząc spokojnie swe cierpienie i w ten sposób chcą być bliżej Niego. Mała pojmowała to zadziwiająco dobrze. Jakby na przekór losowi była dzieckiem inteligentnym, miłym i bardzo lubianym przez służbę i całą załogę górskiej fortecy. Kapelan odwiedzał ją także, gdy została zamurowana w celi przy leśnej kaplicy (z okienkiem, przez które podawano jedzenie). Nie było to czymś wyjątkowym w tamtych czasach, gdy chodziło o pobożne niewiasty, ale Małgorzata miała dopiero sześć lat! W tej celi przeżyła następne trzynaście lat. To była jej szkoła, a może i uniwersytet. Ukształtowały ją ostatecznie. Z pewnością przeżywała chwile słabości, może i rozpaczy, mimo wszystko tęskniła za rodzicami, możliwe, że czasem ogarniał ją strach. Jednak nie zgorzkniała i nie zdziwaczała. Wręcz przeciwnie – umocniła się i wypiękniała duchowo. Nie czuła się osamotniona – przez cały czas miała poczucie, że towarzyszy Chrystusowi w dźwiganiu Krzyża. Więcej, naprawdę Go pokochała i wierzyła, że on ją kocha: miała więc o kim myśleć i z kim rozmawiać. To była po prostu nieustanna modlitwa. Taka, która ratuje ludzi w więzieniach, obozach, w najtrudniejszych chwilach życia.

    Małgorzata nie uważała zresztą, że jej ofiara jest wystarczająca, ani że cierpi za bardzo. Pościła więc w każdy piątek, a także przez wiele miesięcy: od święta Podwyższenia Krzyża we wrześniu do Wielkanocy. Zawsze pogodna, spokojna, chwilami szczęśliwa. Źródłem tej siły ducha był nieustanny kontakt z Bogiem – żyła w jego obecności. Ułatwiały jej to codzienna spowiedź i częsta Komunia Święta. Kapelan zamkowy nie opuścił jej, wręcz przeciwnie, był coraz bardziej zdziwiony dojrzałością i niezwykłością swej wychowanki. Z każdym dniem upewniał się, że jest ona obdarzona szczególną Bożą łaską. Być może matka liczyła na cudowne uzdrowienie, zabierając dziewiętnastoletnią już Małgorzatę do Castello. Działy się tam podobno cuda za sprawą zmarłego niedawno franciszkanina, Fra Giacomo. Przy jego grobie Małgorzata modliła się gorąco, ale pokornie: Proszę uzdrów mnie Boże, jeśli taka jest twoja święta wola!

   Cud nie nastąpił. Rodzice zostawili modlącą się Małgorzatę i w pośpiechu opuścili miasto. Po prostu uciekli. Można powiedzieć, że paradoksalnie stworzyli córce ogromną szansę. Małgorzata zapewne na razie jej nie przeczuwała. Musiała sprostać niezmiernie trudnej sytuacji – znalazła się na ulicy.

    Tak więc zaznała Małgorzata losu człowieka bezdomnego, wśród żebraków i biednych ludzi, którzy chętnie ją przygarniali. może dlatego, że wnosiła między nich pogodę, ufność, życzliwość?

    Próba zadomowienia się w klasztorze nie powiodła się. miłe, życzliwe początkowo siostry nie mogły znieść, że ta nowicjuszka dokładnie przestrzega nakazów życia zakonnego, szczególnie milczenia i ubóstwa. Mimo ostrzeżeń Małgorzata nie zmieniła się. Usunięto ją więc z klasztoru.

    Dalsze dzieje Małgorzaty były niezwykłe, ale już nie tak dramatyczne. Zaczęła cieszyć się uznaniem i szacunkiem zamożnych, znaczących ludzi w Castello. Nota bene jej wygląd nie uległ zmianie – pozostała nienaturalnie mała, niewidoma, garbata, wciąż utykała na prawą nogę. Ale potrafiła bardzo skutecznie pomagać w nauce synom w zaprzyjaźnionym domu, zadziwiająco trafnie przepowiadała przyszłość, leczyła, uzdrawiała. Kiedyś swoim płaszczem ugasiła groźny pożar. Opiekowała się także więźniami. Była już wtedy tercjarką dominikańską we wspólnocie przy kościele Miłosierdzia. Zafascynowana postacią św. Dominika starała się go naśladować w nieustannej modlitwie i umartwieniach. Ascetyczny tryb życia, którego centrum stanowiła codzienna Msza Św., czyli – Ofiara, przyniósł jej nie tylko wewnętrzny spokój, ale i nadludzkie wręcz możliwości pomagania innym. Dał jej poczucie głębokiego zjednoczenia z Bogiem.

Była szczęśliwa. Nawet wówczas, gdy ciało zaczęło odmawiać jej posłuszeństwa. Zmarła 13 kwietnia 1320 roku, mając za sobą trzydzieści trzy lata nieprawdopodobnie trudnego życia, które jednak nie poszło w niepamięć. Już w chwili śmierci miała opinię świętej. Zostało to potwierdzone cudem uzdrowienia dziecka jeszcze przy jej zwłokach w kościele, a także późniejszymi doświadczeniami ludzi szczególnie dotkniętych przez los. Wstawiennictwo Małgorzaty łagodziło ich cierpienie, pomagało, dodawało sił. Zabiegano o jej beatyfikację. 19 października 1609 roku dokonał jej papież Paweł V, ogłaszając dzień 13 kwietnia świętem bł. Małgorzaty z Castello.

-----------

    Musiało minąć następne trzysta lat, by świat przypomniał sobie o niej. W jej rodzinnych stronach z pewnością o niej nie zapomniano, ale dopiero w 1918 roku powstał w Castello przy kościele dominikanów Instytut Niewidomej z Metoli, a w nim – szkoła zawodowa, w której niewidome dziewczęta uczą się obsługi central telefonicznych. Jednak najszerzej kult bł. Małgorzaty zaznaczył się w krajach anglosaskich, głównie w USA. Już w XIX wieku ogłoszono ją patronką niewidomych. W XX wieku patronat ten rozszerza się na chorych, biednych, odrzuconych, tzw. ludzi z marginesu. W połowie wieku Małgorzata staje się przede wszystkim patronką upośledzonych dzieci. Obecnie – coraz bardziej – dzieci nienarodzonych (ruch w obronie życia Pro Life Movement). Największe zasługi mają tutaj amerykańscy dominikanie. Ich klasztory i kościoły w Filadelfii i Louisville (Kentucky) to główne ośrodki kultu w ostatnich latach. Odprawia się tam wieczyste nowenny do bł. Małgorzaty – jest to forma odkupienia za grzech przerywania ciąży. Stowarzyszenie Prawo do Życia rozpowszechnia nabożeństwa do błogosławionej, a siostry dominikanki z Buffalo robią i rozdają medaliki i obrazki jej poświęcone. powołano nawet Fundusz bł. Małgorzaty w celu wspierania ludzi chorych, starych, biednych, a tym samym – szerzenie kultu.

    W 1987 roku w Bostonie Kathy Quinn założyła wspólnotę zakonną o charakterze czynno-kontemplacyjnym, dla osób ze szczególnymi trudnościami życiowymi (m.in. byłych więźniarek), które chcą swoje doświadczenie przekazać innym. Inspirację czerpała z życiorysu bł. Małgorzaty z Castello. Sama Kathy Quinn pracowała nad reedukacją więźniarek zajmujących się tresurą psów dla niewidomych.

    W najróżniejszych miejscach na ziemi powstają spontanicznie grupy oddane pod opiekę bł. Małgorzaty. W Polsce bł. Małgorzata z Castello nie jest zbyt dobrze znana. Znają ją z pewnością członkowie dominikańskiej wspólnoty Rodzina Matki Bożej Bolesnej, do której należą chorzy, zwłaszcza niepełnosprawni oraz ich przyjaciele. Bł. Małgorzata jest obok Matki Bożej Bolesnej oraz świętego Józefa – ich patronką.

-------------

    Little Margaret jest bliska zwłaszcza ludziom młodym. Bliska i potrzebna jako ta, która umiała pokonać najgorsze.

    Kochała Boga i ludzi. Również tych biednych, upośledzonych, niechcianych, jeszcze nie narodzonych. Taki wzór to ogromna szansa.

Małgorzata Kakiet

DOSTĘPNA JEST KSIĄŻKA O BŁ. MAŁGORZACIE Z CASTELLO

William Bonniwel OP - "Życie bł. Małgorzaty z Castello 1287 - 1320"

rmbbznak150dpi.gif (7907 bytes)

Powrót do strony głównej